Droga

Idę.
Niosę coś.
Do szczytu jeszcze kawałek...
Na twarzy jaśnieje czerwony promień czerwonego słońca odbitego od czerwonych skał.
Ciepły wiatr ze wschodu owiewa sennie ręce.
Szkoda, że jestem tutaj sam. Szkoda, że nikt nie widzi tych mew szeleszczących
nad piaskiem.
I co z tego, że są czarne? One obwiniają o to słońce, gdyż w tej czerwieni i
tak nie byłyby białe.
Mewy - mówię wam - zaczekajcie na dzień. Obiecuję, że będziecie białe.

Zachodzące niebo rozciąga się od horyzontu do horyzontu.
A co ja niosę? Nie wiem. Dowiem się, kiedy dojdę.
W każdym razie jest to duże i cięższe od powietrza.
To na pewno jest coś pięknego,
może nawet tak pięknego, że w to nie uwierzę...
Nie wiem. Dowiem się.

Tymczasem już bliżej, wiatr wieje teraz w plecy, więc łatwiej jest iść.
Czy wiatr kogoś kocha?
Nie. On tylko wieje. To jest jego cel i przeznaczenie
i nikt tego nie zmieni. Chyba że ja?
Ale nie, nie potrafię.
Teraz potrafię tylko usłyszeć ciszę...
Taką, jakiej jeszcze nie słyszałem.
Nigdy.

Tylko szelest i szepty mew. Już są tuż tuż nad skrajem świata, daleko.
I jeszcze wiatr, on nie ma tu kogo zaczepić, jestem tylko ja.
Jestem już blisko. Jeszcze tylko kilka kroków.
Tak! To tutaj.
Doszedłem.
A co niosę? Nie wiem.
Nie dowiem się.
Zgubiłem po drodze...



maj 2004

Coś o mnie...    Tutuaj złapiesz kontakt ze mną...    Księga gości - wpisz się...    Galeria    Info o obrazku i piosence