Spacerem przez miasto. Przez miasto tak pełne, że aż puste. Pełne cieni i słońc. Puste dymem powietrza. Szedłem. Gdzieś Cię spotkałem. Nie byłaś cieniem. To ja nim byłem. Jak cień żyłem. Jak cień marzyłem. Jak cień przepadłem w mroku zachodu. W cieniu wiecznego kasztana W wieczorze pełnym chłodu. |
lipiec/sierpień 2004 |