Nadejdą wtedy chmury burzą kierowane z północy. Zapanuje ciemność, początek światła niemocy. Piorun piorunem uderzy o ziemię. Będę wiedział. To ta chwila. Wtedy już nic nie zmienię. Czarna mewa obudzi swój sen. Zanuci hymn żałobny pod niebem. Będzie wiedziała, że nadszedł dzień, w który będę liczył już tylko na siebie. Ostatni promień słońca w zachodzie Oświetli pobladły policzek. Potem zniknie na wieki. Zapłoną złowrogo błyskawicy znicze, by zmrużyć płaczące powieki. Zimny testament na ścianie napiszę. Aby przetrwał nieco dłużej niż ja. Jeszcze raz serca zgrzyt w ciszy usłyszę. Nadejdzie ktoś, kto panem jest zła. Zgaśnie ma iskra tląca się światłem do teraz. Zapadnie zmrok wyrokiem będący. Wypełni się to, o czym myślałem już nie raz. Nie odezwie się głos o litość proszący. Tylko w świetle ryczącym od nieba zobaczę to ostrze błyszczące wśród kości. Dowiem się, że już mi nic nie potrzeba, By odejść w zimne odchłanie ciemności. |
czerwiec 2004 |